TRUD NICNIEROBIENIA

Tak, dobrze czytasz TRUD 🙂 , bo okazało się, że nierobienie zupełnie niczego to naprawdę trudna sztuka. Kilka dni temu czułam się przepracowana, przebodźcowana i przemęczona. Wiedziałam, że bardzo potrzebuję czasu dla siebie, na odpoczynek i nierobienie niczego. Często mówimy kolokwialnie, że w weekend lub na wakacjach nie będziemy nic robić, ale ja tym razem miałam na myśli naprawdę nierobienie niczego.
Dzień bez telefonu, komputera, telewizora, książki, bez sprzątania, zakupów, atrakcji i bez rozmów z innymi ludźmi. Po prostu siedzę i jestem: ja, mój umysł, moje myśli i emocje – tylko tyle i aż tyle. Przez pierwszą godzinę umysł nie mógł znieść tego, że nic nie robię. Próbował wielokrotnie kwestionować sens nicnierobienia. W głowie kłębiły się myśli o tym, by złapać za telefon lub skorzystać z komputera, coś porobić lub pooglądać. Po godzinie umysł jakby zaczął odpuszczać, nie było już tego mętliku myśli, tego lęku, że nic się nie dzieje, że nic nie robię, tej niemożności usiedzenia w jednym miejscu, w bezruchu ciała i umysłu. Po upływie pewnego czasu umysł ponownie zaczął podpowiadać czynności do zrobienia, skoro nie mogę korzystać z telefonu i komputera to może chociaż posprzątam, może coś ugotuję, może poskładam wczorajsze wysuszone pranie. Na wszelkie możliwe sposoby umysł starał się mnie nakłonić do tego, by zacząć coś robić lub ewentualnie zacząć rozmyślać nad jakimś tematem, chociażby kontemplować rzeczywistość. Po około 3-4 godzinach zaczęłam regularnie patrzeć na zegarek, chciałam wiedzieć, ile czasu pozostało mi jeszcze w tym tkwieniu w bezruchu. Zastanawiałam się, kiedy nadejdzie
pora, aby położyć się spać, bo przecież łatwiej nic nie robić gdy się śpi 😀 Czas się bardzo dłużył, w pewnym momencie spoglądałam na zegarek co 10 minut, mając wrażenie jakby upłynęła godzina. To doświadczenie pokazało mi jak upływ czasu zmienia się w zależności od sytuacji. Gdy pędzimy w naszej codzienności czas ucieka przez palce, szybko mijają godziny, dni, miesiąca i lata. Ale gdy wprowadzimy nasze ciało i umysłu w bezruch nagle mamy wrażenie jakby doba wydłużyła się kilkukrotnie. Udało mi się pozostać w bezruchu około 12 godzin, w błogim, ale naprawdę trudnym nicnierobieniu. Po upływie tego czasu czułam wewnętrzny spokój, ciało i umysł były wyciszone, spokojne, zrelaksowane i odprężone. Powolny upływ czasu dał wrażenie jakby te 12 godzin były najdłuższymi wakacjami w moim życiu. Uświadomiłam sobie także, że chyba ani ja, ani mój umysł nie jesteśmy jeszcze gotowi, by pojechać na 10 dniowe odosobnienie medytacyjne, więc zapełniona lista chętnych 3 raz z rzędu to chyba nie pech, a znak od losu .